Dotarliśmy z pomocą pod Tyr

Imad Zahreddin pochodził z szyickiej wioski Borj Rahhal, leżącej ok. 15 km na wschód od Tyru. Miał żonę i troje dzieci (dwie córki i syna). Od kilkunastu lat pracował w bejruckim porcie jako ochroniarz. W dzień wybuchu był w pracy. Jego koledzy, zorientowawszy się, że doszło do poważnego pożaru w 12 hangarze wypełnionym po brzegi saletrą amonową, błyskawicznie opuścili port. Wszyscy przeżyli. Ale Imad pozostał i pomagał przybyłym strażakom w otwarciu metalowych drzwi do hangaru. Zdjęcie z tego momentu obiegło media społecznościowe. Za chwilę Imad zginął rażony morderczym wybuchem. Pozostawił po sobie ogromny ból i zrozpaczoną rodzinę potrzebującą pomocy.

O historii Imada dowiedzieliśmy się od jednego z naszych Darczyńców, dzięki któremu udało się też odnaleźć na południu Libanu wdowę i dzieci, aby przekazać im pomoc finansową z Polski. To ważne wzruszające spotkanie pozostanie w naszej pamięci na zawsze.