Liban – niepowtarzalny i wielki

Liban, niepowtarzalny i wielki – niepowtarzalny, ponieważ wielki. (Opracowanie syntetyczne)

«Żyć razem» w Libanie (według Vittorio Pozzo)

Tytuł jaki wybrałem dla tej pracy sprawia wrażenie gry słów i jest nią istotnie. Ale jest to gra słów, która, jak zobaczycie w trakcie tego krótkiego referatu, odnajduje cały swój sens w rzeczywistości jaką wyraża.

Kilka odniesień natury historycznej

W 1920 roku, nazajutrz po bitwie pod Maysaloun, która zniszczyła marzenia o wyswobodzeniu się Syrii spod panowania haszymidzkiego króla Fajsala, który ogłosił się jednostronnie królem Syrii, Libanu i Palestyny, generał Henri Gouraud, Wysoki Komisarz Republiki Francuskiej udał się do Damaszku do grobu Saladyna, pogromcy Krzyżowców z XII wieku i zawołał: «Wróciliśmy Saladynie!». Deklaracja ta, rozpowszechniana po dziś dzień jest wyzwaniem i gorzkim wspomnieniem urazy wobec kolonializmu. Interpretując ją w świetle naszych dzisiejszych doświadczeń językiem do jakiego jesteśmy być może przyzwyczajeni, moglibyśmy bez trudu zobaczyć w niej zapowiedź «szoku cywilizacyjnego» o jakim mówi się już od wielu lat.

Dzięki swojemu zwycięstwu, ten sam generał, uzyskał wreszcie całkowitą swobodę działania oddzielając Syrię od Libanu i proklamując stworzenie Państwa Libańskiego, którego granice zaspokajać będą całkowicie pragnienia zwolenników «wielkiego Libanu», ze szczególnym uwzględnieniem aneksji portu w Trypolisie oraz równiny Beqaa na wschodzie. Dla chrześcijan, to wielowiekowe marzenie stawało się rzeczywistością ale musiało zostać narzucone nacjonalistom arabskim przez armię francuską. «Liban ten stworzony głównie dla chrześcijan, okaże się wkrótce domem dla blisko połowy muzułmanów, o czym nikt nie zostanie uprzedzony» [1][1]. Będzie to wymagało trwających poszukiwań na znalezienie odpowiednich dla tej sytuacji pojęć.

Realizacja tego projektu, nawet jeśli odpowiadała pragnieniom libańskich chrześcijan, to wpisywała się również w politykę francuską, zmartwioną powstrzymaniem jednostronnych aspiracji, mogących zagrozić jej władzy. Syria została tak więc podzielona na cztery wyznaniowe mini–Państwa, między innymi na Państwo Alawitów i Druzdów.

Ta sama zasada «divide et impera» została ostatnio zastosowana przez Stany Zjednoczone w Iraku, który podzielony został na trzy strefy etniczno-społecznościowe, stanowiąc tym samym zagrożenie dla jedności i integralności państwa, oraz dla wszystkiego co się z tym wiąże, a w szczególności wobec sytuacji chrześcijan.

Zacytowałem tu dwa przypadki Syrii i Iraku aby pokazać, że pomimo pewnego podobieństwa do Libanu, sytuacja jest diametralnie różna. Nie tylko najnowsza historia Iraku oraz jego forma jedności nie mają nic wspólnego z sytuacją w Libanie. To Libanowi, bardzo podzielonemu już od 1920 udało się poczynić pozytywne kroki i odpowiedzieć na nową rzeczywistość, skąd jego niepowtarzalność i specyfika. To prawda, że działo się to na drodze konfliktów i napięć, ale Liban wciąż chce przypominać światu, że w najlepszych latach swojej historii był i nadal ma nadzieję być krajem-symbolem, lub jak stwierdził papież Jan Paweł II, «krajem – przesłaniem» II[2][2]. Niejasnym pozostaje z resztą fakt, w jaki sposób, Liban pomimo wojny, jest nadal atrakcyjny dla wszystkich mieszkańców arabskiego Środkowego-Wschodu, a w szczególności dla chrześcijan.

Pluralizm libański: rozwój

Pluralizm libański nie datuje się od początków istnienia mandatu francuskiego; istniał on już w czasach imperium ottomańskiego. Obecny charakter pluralizmu libańskiego, choć z pozoru współczesny, wywodzi się właśnie z tamtego okresu. Jest on obecny nie tylko w systemie sądowniczym ale również w organizacji politycznej i administracyjnej, gdzie wyznaniowość jest regułą. System mandatowy sprawił, że muzułmanie poczuli się oszukani na polu politycznym i ekonomicznym oraz, że źle znosili panowanie chrześcijan. Niepokój ten przerodził się w masowy bunt, którego przejawem był kongres sunnitów w 1936 roku podczas którego postulowano o unię z Syrią oraz ruchy separatystów, jakie rozwinęły się w mieście Saida i Tripolis w czasie gdy chrześcijanie, a w szczególności Kościół maronicki liczył na przedłużenie swojego mandatu.

Dopiero przewidujący chrześcijanie zaczynają stopniowo zdawać sobie sprawę, że emancypacja i przetrwanie Libanu zależeć będą od porozumienia z muzułmańską burżuazją oraz że elity sunnitów przekonają się do idei niezależnego Libanu, porzucając myśl o «wielkiej Syrii». Spójność interesów, (niektórzy będą mówić o akcie wiary), przyczyni się do powstania w 1943 roku «paktu narodowego», nie zapisanego porozumienia «pomiędzy maronitami a sunnitami w celu zbudowania wspólnej wizji politycznej i rozdzielenia odpowiedzialności za cenę wzajemnych ustępstw» [3][3]. Tak oto rysował się kompromis w stylu libańskim.

W praktyce, porozumienie islamsko-chrześcijańskie interesowało najważniejsze społeczności dwóch obozów poprzez sztywne podziały urzędów i posad według kryterium wyznaniowości. Nawet jeśli autorytet jednej z dwóch społeczności maronitów lub sunnitów pozostawał dominujący, jedni obejmowali rządy nad Republiką, drudzy kierowali rządem. W rzeczywistości, społeczność szyitów, obecnie najliczniejsza, nie była jeszcze wtedy świadoma swojej wagi w odgrywaniu pełnej roli obejmując władzę na Parlamentem.

Dlatego też, już w przeddzień niekończącej się wojny cywilnej (1975-1990), system ten zaczął przejawiać objawy nie dostosowania się do nowej rzeczywistości, a zwłaszcza do rozdźwięku demograficznego pomiędzy szyitami a muzułmanami na korzyść tych ostatnich. Mimo względnego dobrobytu, z którego korzystały zwłaszcza najbogatsze klasy i pomimo kryjącej prawdziwe problemy atmosfery wolności, kiedy tylko wybuchł kryzys, spójność wspólnotowa zwyciężyła nad słabym duchem obywatelskim i krajem zaczęły rządzić podziały religijne i wyznaniowe. Nie wspomniawszy o zagranicznych ingerencjach, reperkusjach konfliktów ani o niestabilności sąsiadujących krajów.

Dopiero dzięki porozumieniu z Taef z 1989 roku w Arabii Saudyjskiej możliwa była zmiana Konstytucji. 18 wspólnot, które tworzą socjo-religijny budulec kraju (13 chrześcijańskich, 4 islamskie, wspólnota żydowska, odtąd nieznacząca) w pełni rozpoznały swoją tożsamość i zaakceptowały ponowne przywrócenie władzy coraz liczniejszym muzułmanom. Niestety, zamiast sprzyjać porozumieniu i gwarantować równość pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami, podżegano drażliwość wyznaniową. Dowodem może być to co wydarzyło się w ostatnich latach w Libanie: brak stabilności, starcia, napięcia…, nie wspominając o zamachach skierowanych głównie na chrześcijan, ale utrudniających życie każdemu obywatelowi. Z tego właśnie powodu jesteśmy jeszcze dalecy od jednolitej wizji Libanu, jego miejsca i roli w regionie.

Konkluzją zatem niech będzie pesymistyczna wizja roli systemu społecznościowego i jego przestarzałość względem współczesnej laicyzacji dominującej w Europie i w krajach zaawansowanych politycznie. Czyż można mieć nadzieję, że odegra ona jeszcze rolę ukierunkowując wzajemne stosunki miedzy wspólnotami zaczynając od religijnej inspiracji, bądź gwarantując prawdziwą demokrację opartą na obywatelskości, pomijając osobiste przekonania religijne ?

Nie czuję się upoważniony udzielić odpowiedzi na te pytania, będąc tylko przybranym, nienaturalizowanym obywatelem Libanu. Pragnę jedynie pokazać jak funkcjonuje libański system społecznościowy i w jaki sposób może on stać się źródłem wzajemnego wzbogacania.

Pluralizm libański: specyfika

Jeśli założymy, że podstawową funkcją Państwa libańskiego jest zagwarantowanie obywatelom rozwoju w obrębie wspólnot, to trzeba najpierw przyznać, że nie dzieje się tak w krajach Środkowego-Wschodu, gdzie prawie wszędzie istnieją ważne mniejszości etniczne i religijne uznawane tylko i traktowane jako zwykłe mniejszości, podczas gdy w Libanie, będącym skupiskiem mniejszości, każda wspólnota uznana przez Konstytucję nie powinna być marginalizowana, nie szanowana, a wręcz przeciwnie, chroniona i uprzywilejowana.

Prawdą jest, że nie udawało się to zawsze w sferze polityki, ale długie doświadczenie zdobyte przez wspólne życie Libańczyków dało pozytywne rezultaty. Gdybyśmy ośmielili się stwierdzić, że w każdym chrześcijańskim Libańczyku jest coś z muzułmanina, a w każdym muzułmańskim Libańczyku coś z chrześcijanina, oznaczałoby to, że dialog poprzez sukcesję pokoleń mimo pewnych trudności, nie był zmarnowany. Nie chodzi tylko o jakiś fakt narzucony przez historię razem z jego blaskami i cieniami ale również o wolny i odpowiedzialny wybór, którego konsekwencje są widoczne dla jednostki i wspólnoty.

«Wspólne życie» – głosi Synod Kościoła Maronitów – wykracza poza zwykłe współistnienie […]; to styl życia, który zapewnia każdemu okazję do wzajemnego porozumienia i współdziałania tak aby wzajemnie ubogacać naszą osobowość nieustannie dając i przyjmując nie zapominając o różnicach mogących stać się źródłem wspólnego bogactwa dla nas wszystkich. Jest to styl życia oparty na szacunku do inności i wyjątkowości bliźniego, który nie eliminuje i nie skazuje na wygnanie, który nie narzuca połączenia się poprzez umniejszanie wartości i zepchnięcie na dalszy plan. Jest to również styl oparty na szacunku do życia w całej jego różnorodności i bogactwie bez hierarchizacji kulturowej, społecznej. […]. To styl życia, który nie powoduje wewnątrz człowieka rozdźwięku pomiędzy rozlicznymi przynależnościami formującymi tożsamość, nie umniejszając tym samym spójności i integralności osobowości człowieka» [5][5]. To piękna prawda, choć nie zawsze oczywista, a jeszcze trudniejsza do wcielenia w życie.

W rzeczywistości, istnieje wśród Libańczyków długa tradycja intensywnego życia społecznego, na które składa się nienaganne zachowanie między członkami różnych wspólnot, współbiesiadowanie, wchodzące niejako w skład ich DNA. Problemy wybuchają prawie zawsze na polu politycznym. Głęboka i szczera solidarność manifestuje się jak tylko jedna ze wspólnot staje się celem niesprawiedliwych ataków (np. ; przypadek duńskich karykatur). Wówczas Państwo w porozumieniu ze wszystkimi spieszy z interwencją skoro tylko nierozważne i nieodpowiedzialne zachowania mogłyby zagrozić pokojowi religijnemu i cywilnemu (publikacja dzieł lub emitowanie filmów znieważających którąkolwiek wspólnotę). Przywódcy religijni dwóch obozów spotykają się co jakiś czas, żeby rozważać o wspólnych interesach, zwłaszcza w momentach kryzysu. Laiccy reprezentanci wszystkich wspólnot wchodzą w skład Narodowego Komitetu na rzecz dialogu Islamsko-Chrześcijańskiego, który wzbogacił się niedawno o nową kartę regulującą stosunki między wspólnotami opierając się na «wzajemnym szacunku» oraz na «wolności religijnej».

Być może tylko za sprawą instytucjonalizacji życia żaden kraj na świecie nie może równać się z Libanem. Ale jak powiedział sławny myśliciel i polityk libański, Michel Chiha:

«Liban jest krajem podobnym tylko do siebie i trzeba to w końcu pojąć». (2008)

Kazimierz Jan Gajowy

Przypisy:

[1][1] Jean-Pierre Valognes, Życie i śmierć chrześcijan na Wschodzie. Od początków do współczesności Paris, 1994, p. 650.
[2][2] List apostolski do biskupów katolickich z całego świata w sprawie Libanu z 7/09/1989.
[3][3] Ibidem, p. 651.
[4][4] Synod Kościoła Maronitów 2003-2006, (po arabsku), Bkerké, 2006, p. 717.
[5][5] Ibidem, p. 718.