Pielgrzymka wolontariuszy
W dniach 20-28 maja br., po 16 miesiącach pandemicznej izolacji, do Libanu przybyła pierwsza grupa śmiałków – wolontariuszy Fundacji Fenicja i Radia Wnet. Naszym celem było nie tylko zwiedzanie kraju św. Charbela, ale również dostarczenie konkretnej pomocy dla sierocińca prowadzonego przez Zgromadzenie Braci i Sióstr od Jezusa Ukrzyżowanego. Ale od początku…. Gdy trafiliśmy do starożytnego miasta Byblos zapachniała nam woń libańskiej kawy. W średniowiecznym centrum smakowała wybornie.
Kawa wyraźnie nas wzmocniła, więc tym pośpieszniej ruszyliśmy do miejscowej katedry św. Jana Marka. Już pierwsze dotknięcie tak odległej historii, zamkniętej w murach zbudowanego w XII w. przez Krzyżowców kościoła, zupełnie nas oczarowało. Utworzona spontanicznie z apaszek flaga narodowa była dla przechodniów widocznym znakiem, że Polacy powrócili do Libanu.
Z zadziwieniem spostrzegliśmy, że dostęp do darmowego wi-fi dodaje niezwykłej atrakcyjności zabytkowej budowli katedry św. Jana Marka oraz czyni to miejsce wręcz ekumenicznym:-) Są więc rzeczy na niebie i ziemi, o których się Krzyżowcom nie śniło:-)
Ale te urocze chwile to zaledwie wstęp, gdyż prawdziwa pielgrzymka z Polski musi rozpocząć się od górskiej pustelni św. Charbela. Naszą drogę z modlitwą różańcową kończymy dwa kilometry dalej w sanktuarium Annaya, gdzie uczestniczymy w Mszy św. obrządku maronickiego.
Górskie widoki Libanu, jakie oglądał św. Charbel przez 23 lata ze swojego eremu robią na nas ogromne wrażenie. Choć sam święty żył w bardzo skromnych warunkach.
Podobny widok, rozpościerający się na Dolinę Qadisha, ma dzisiaj Maronicki Patriarcha ze swej letniej siedziby w Diman, czyli libańskiego Castel Gandolfo.
Gdy tylko słyszano polski język częstowano nas kawą. Tym razem jesteśmy w Beka Kaafra, rodzinnej wiosce św. Charbela.
Dotrzeć w maju do granicy śniegu w górach Libanu… cóż to za trudność dla polskiego pielgrzyma:-)
W Libanie, podobnie jak w Polsce, zawsze znajdzie się kapliczka, przy której można się pomodlić. Za naszych bliskich i we wszystkich powierzonych nam intencjach modlimy się również w grotach klasztoru św. Antoniego w Quzhaya. Zawieszone na krzyżu różańce oraz pozostawione garnki wskazują na wiele uzdrowień, jakie dokonały się w tym niezwykłym miejscu. Ale o garnkach opowiemy innym razem:-)
Msza św. w Bkerke, zimowej siedzibie Maronickiego Patriarchy Antiochii i audiencja u kardynała Bechara Boutros Rai. Słyszymy wyrazy sympatii dla pielgrzymów z Polski, którzy zawsze tak dużo ofiarowują Libanowi oraz podziękowania dla Fundacji Fenicja.
Nie opowiemy Wam, bo nie sposób, wszystkiego… Nie będzie więc o tym, jak byliśmy w Ghazir, gdzie nasz wieszcz J. Słowacki stworzył „Anhellego”, ani o tym, jakie wrażanie wywarło na nas starożytne Baalbeck, lasy cedrowe, tajemnicze groty, wodospady, Bejrut, ewangeliczny Sydon i Tyr… Widzicie tylko małą cząstkę naszego wędrowania po libańskiej ziemi, ale najważniejszą rzeczą, dla której przybyliśmy do tego pięknego kraju, było przekazanie darów. Przywieźliśmy z Polski dla dzieci mleko w proszku, którego tak bardzo brakuje. Nasz dar przekazaliśmy do sierocińca prowadzonego przez siostry ze Zgromadzenia Braci i Sióstr od Jezusa Ukrzyżowanego. Spełniliśmy naszą misję.
O naszych wrażeniach opowiedzieliśmy w Studio Bejrut Radia Wnet. Gospodarze studia: Kazimierz Gajowy i Maya Outayek przyjęli nas z radością.
Do zobaczenia na kolejnej wyprawie śmiałków – wolontariuszy.